Hasła reklamowe Lidla po polsku i w innych, nieznanych dialektach

Czasem lunatykuję po internecie. Lunatykuję, bo robię to nocą, ale z otwartymi oczami. Księżyc przygląda się temu i pęka z cichego śmiechu. Wszystko nie gra. Zazwyczaj śpię za szybko, budzę się zbyt wolno i być może zbyt agresywnie rozlepiam powieki. Jednak wiem, że moje lunatykowanie jest lekiem na całe zło. Gdyby nie było internetu, pewnie lunatykowałabym po mieszkaniu. Robię to za pomocą wpisania w przeglądarce pożądanej frazy. I mi wychodzi. Jak widać można chodzić bez użycia nóg. Pierwszy krok to http. A potem już wyobraźnia lub koleiny googla.

I wchodzę na facebook Lidla. Wiadomo, że trzeba uważać jak się chodzi. Nie muszę nawet wycierać nóg o wycieraczkę, nie muszę brać wózka, który jedzie we wszystkie lewe i prawe strony, ale niekoniecznie na wprost. Nie wyrąbię wprawdzie o śliską podłogę, ale wadą jest to, że nie czuć zapachu bułek. Nie można dotknąć cudnie zielonego ogórka, który w byciu sobą wcale nie jest znów taki zielony, uśmiechnąć się do pracownika, przyjrzeć się z uznaniem jak kierownik sprawnie przerzuca osiemnastokilogramowy karton z bananami na szczycie alejki z owocami. Jestem na stronie Lidla, nie w sklepie, nikogo tu nie obchodzi moje społeczne dostosowanie. Będę oceniać teksty reklamowe copywriterów, panów słowa i tego, co po kropce. Mam prawo cytatu w szufladzie. Zaraz je wyjmę i pokażę.

Inżynieria słowna

Bycie specjalistą w dziedzinie słowa nie jest wyrażane dyplomem, ale życzeniami szybkiej i sutej podwyżki. Tak. Tego copywriterom lidlowskim życzą ich wierni czytelnicy, którzy na łamach posta mogą skomentować, a na łamach komentarza mogą skomplementować. Lub skrytykować. Ale to ma miejsce rzadko, kiedy zabraknie prądu. Fani gratulują wyobraźni, dobrej żonglerki, skojarzeń i wypaczeń, które śmieszą. Każdy wie, że żeby stworzyć dobry motyw, autor musi mieć najnowsze aktualizacje wgrane do głowy. Bazą jest zdjęcie, które, podpisane w sposób szczególny, zyskuje nowy kontekst. A może to tekst dzięki ilustracji go zyskuje? Nie wiem. Pewne jest natomiast, że tekst „poszło w piętkę” doklejony do zdjęcia chleba jest super. Jednak niektórzy konsumenci mają na „piętkę” inne, również anatomiczne, ale bardziej frywolne określenie 😊 Jakie? No przecież doskonale wiesz, jakie.

Mamy zdjęcie ręcznika. Taki normalny ręcznik w ciemnym kolorze. Może męski. Nie wiem. I mamy obok napis „Twój pod ręcznik”. Może to pod ręcznik do tego, jak krok po kroku wycierać ciało po prysznicu, a może elementarz na temat odróżniania kropel wody od łez śmiechu: krople wody wycieramy prawą stroną pod ręcznika, a krople szczęśliwych łez lewą.

Najbardziej jednak wzruszył mnie napis „Dirty dancing” dopisany do zdjęcia lidlowego odkurzacza akumulatorowego. Że z odkurzaczem można dancing uskuteczniać, to ja wiem nie od dziś, ale że jest on „dirty” to już Lidl mi powiedział 😊 Prawdopodobnie po odkurzanio-dancingu, będzie on clean, albo pure, tak jak płyn do mycia naczyń, ale siłę przebicia już straci.

Grono fanów się powiększa, bo przecież każdy chce widzieć, co mądra głowa przygotowała. Czasem nie wychodzi, ale przecież nie zawsze trzeba być najlepszym. Wystarczy od czasu do czasu. Wszak wspaniałe pomysły muszą posiedzieć trochę w głowie, dojrzeć, żeby potem móc się zmaterializować i wywoływać zaciekawienie. Kto wie? Może copywriterzy zagryzają dobry tekst bułką z żółtym serem, by lepiej poszedł? A może twarożkiem?

Reklama dźwignią handlu

 

Szczególność naszych czasów polega nie tylko na postępie technicznym, intelektualnym czy duchowym. To również możliwość kreacji wizerunku własnego lub firmy tak, aby odbiorcy czuli zaciekawienie. Siermiężność, przaśność i oficjalność ustępuje miejsca lekkości i dowcipności. To znamiona nowoczesności. Żadna branża nie potrzebuje obrażonych, nadętych, oficjalnych i roszczeniowych ludzi. Każdemu jest potrzebny uśmiech, a kiedy czyjaś firma/usługa/ jest kojarzona z przystępnością, postępem i radością, to jest pewność, że konsument powróci. Dobre emocje są w cenie. Nie trzeba wytężać się ponad siły, by spodobać się odbiorcy. Należy wywołać w nim zaciekawienie, pozytywne rozbawienie lub przywołać miłe wspomnienie. Zrobić coś pozytywnego z tym człowiekiem. To nie jest ciężka praca. Raczej umiejętność, intuicja, wyczucie. A w tych czasach praca nie musi być harówką, by być skuteczną. Tę tak zwaną „lekką” pracę należy szanować tak samo, jak każdą inną.

Przytoczone teksty reklam pochodzą z Facebooka Lidl Polska.

 

Dodaj komentarz

Mogą Ci się spodobać również:

Teoria podczas lekcji śpiewu

Z moim doświadczeniem w kontekście osobliwych metod nauczania śpiewu, których doświadczyłam powinnam prawdopodobnie przestać wierzyć w ludzi 😉 Jednak ja, jako istota przekorna i nad

Czytaj więcej »