Uczniowie, podczas nauki śpiewu, zajęci kwestiami technicznymi, narzucanymi przez nauczycieli, często zapominają o czynniku najważniejszym – polubieniu swojego instrumentu. Jakikolwiek by nie był. Jakichkolwiek nie sprawiałby problemów. Opór na to, co jest, powoduje cierpienie. Ogólnie, głównym źródłem cierpienia jest opór.
Moment, w którym odpuścisz, powiesz sobie „dość” i zrozumiesz, że kluczem do otwarcia głosu jest jego akceptacja, to moment święty. Oczyszczenie dla Ciebie i Twojej osobowości. Co innego, konstruktywnego możesz zrobić wobec stanu faktycznego, który już trwa? Żadne siłowe działania nie mają sensu. Bo z czym kojarzy się „siłowe działanie”? Z nadużyciem. Z bólem. Z cierpieniem. Po co masz sobie to robić? Odpuść. Zaakceptuj. Pokochaj. A wówczas zadzieje się magia. Brak oporu to…wolność i przestrzeń. I wielki głos. Mięśnie, które nie działają siłowo, a lekko i zgodnie ze swoją naturą i przeznaczeniem odwdzięczą Ci się tym, że poczujesz relaks. Poczujesz jak bardzo inaczej to wszystko może działać. Dźwięk staje się pełniejszy, rezonans mocniejszy, wibrato wyraziste i uszlachetniające samogłoskę.
Ciało jest mądre. Czasem potrzebuje tylko zestawu myśli, by zrobić progres. Nie myśl zatem o tym, że Twój głos jest do niczego. Pomyśl, jaki będzie, kiedy pozwolisz mu na to, żeby wypłynął. Myśl o zaletach. O możliwościach rozwoju. Pozwól sobie poczuć, że już ten wielki głos słyszysz. Bo wielki głos już tam jest. Nie wierz w to, że dopiero należy go „zbudować”. Glos to nie domek. Urodziłeś się z wielkim głosem. Pozwól sobie na niego. Pozwól sobie go pokochać już teraz. Za to, że jest i za to, że będzie. Bo to, co przyjdzie, może Cię zaskoczyć.